Po niezwykle intensywnym pierwszym dniu naszego wędrowania, po wielu atrakcjach, niespodziankach, przyjemnościach dla ciała i ducha, po kilkugodzinnym wypoczynku nastał cudny ranek i rozpoczął się drugi dzień naszej przygody. Dzień na Bogatynię i jej okolice. Po śniadaniu wyruszamy z kolejnym lokalnym przewodnikiem, gawędziarzem, kawalarzem a przede wszystkim gorącym miłośnikiem Bogatyni, zapalonym cyklistą, który przejechał Polskę wszerz i wzdłuż – Staszkiem Juraszem, a który okazał się „prawdziwą kopalnią wiedzy” o terenie na jakim się znaleźliśmy. Jak na prawdziwych cyklistów przystało jeździmy w obrębie kilkudziesięciu kilometrów przekraczając granice naszego kraju co najmniej 14- krotnie. Objeżdżamy Bogatynię i podziwiamy jej panoramę z różnych stron. I ciągle słyszymy; bo rowerem to na skróty i już jesteśmy tam gdzie chcemy, bo u nas ścieżek rowerowych pełno to i problemu nie widać, a tak to autokarem, w którym duszno i gorąco a na rowerze to i wiatr we włosach. Jedyny, słuszny środek lokomocji to rower jak się okazało.
Zaczynamy od czeskich Hermanic i jedynego w swoim rodzaju kamieniołomu, który wygląda jak pudełko zapałek z tymi poukładanymi w pionie i poziomie bazaltowymi słupami. Natura co rusz nas zadziwia, a nas zachwycają nie tylko kamieniołomy ale i te cudowne, kwietne łąki, które budzą wiele wspomnień z dzieciństwa. Kolejną atrakcją dzisiejszego dnia jest Kopalnia Węgla Brunatnego – Turów. Już w XVIII w. zaczęto w okolicach miasta wydobywać węgiel brunatny. Z czasem powstał tu swoisty kombinat. W 1945 r Wielka Trójka z Poczdamu obdzieliła bogactwem turoszowskim dwa państwa; Elektrownia pozostała w Niemczech ( dawne NRD ) kopalnia przypadła Polsce. My oglądamy ogromną kopalnię z parkingu przy drodze nr 354. Olbrzymia, kilkuset kilometrowej długości dziura w ziemi o maksymalnej głębokości 300 m, szmat jałowej ziemi z olbrzymimi koparkami na horyzoncie, to iście księżycowy krajobraz. Ruszamy dalej, przed nami trójstyk – czyli miejsce w którym spotykają się granice trzech państw: Polski, Czech i Niemiec. Upamiętnione obeliskami , historyczne miejsce centralnych obchodów wejścia Polski i Czech do Unii Europejskiej. Miejsce międzynarodowych imprez, spotkań i integracji Polaków, Czechów i Niemców. Oglądamy kolejną osobliwość Bogatyni – to domy przysłupowe - zespół drewnianych budynków łużyckich z XVII – XIX wieku i znowu ruszamy dalej. Wszystko pięknie opowiedziane, pokazane z prawej i lewej strony a my tęsknie spoglądamy w stronę gór i nagle idziemy wśród bajkowej scenerii, tych lasów zielonych, powietrza przejrzystego i lip kwitnących. A pachną te lipy jak nigdzie indziej. I tak nie wiadomo kiedy zdobyliśmy ostatni szczyt do Korony Sudetów – Luż – 793 m n. p. m.( Góry Łużyckie ) Tym sposobem mamy już dwie korony; Koronę Ziemi Kłodzkiej i Koronę Sudetów.. Zachwyceni sobą wracamy spacerkiem do autokaru, a tu Staszek postanowił pokazać nam Bogatynię od Jasnej Góry – kolejna panorama miasta i kolejny niezapomniany widok . Autokarem wróciliśmy na kolację a wieczorem wyruszyliśmy na kolejne koncerty z okazji Dni Bogatyni. Minął drugi dzień naszej wyprawy, przemaszerowaliśmy następne 15 kilometrów. A jutro – Bolesławiec, Kliczków i wieczorny powrót do Ząbkowic. g.k.